Zareagował na jeden z naszych wpisów sam radny Kamil Żbikowski. Szczerze mówiąc nawet o tym nie marzyliśmy. „Puls” jest wciąż na internetowym dorobku, a popularny „Żbiku” to prawdziwy wyjadacz zabrzańskich portali. Polemika z nim to prosta recepta na podniesienie „klikalności”. Nieśmiało więc prosimy, aby na swoim profilu znów zareagował na nasz wpis.
Na razie daleko nam jest do sieciowej popularności i rozpoznawalności Żbikowskiego, ale z czasem – mamy przynajmniej taką nadzieję – też staniemy się „żbikami” zabrzańskich portali. Generalnie wszyscy jedziemy na tym samym, internetowym wózku napędzanym „klikalnością”. Podejrzewamy, że pojawienie się „Pulsu” wielu zabrzańskich internetowych wyjadaczy potraktowało jako dar od losu. My coś napiszemy. Oni to skrytykują. My odniesiemy się do krytyki. Oni zripostują. My zripostujemy ich ripostę… a licznik oglądalności się kręci.
W swoim wpisie Żbikowski ma do nas pretensje o zdjęcie, jakie zamieściliśmy w felietonie na jego temat. Panie Kamilu – nie się Pan nie stresuje! Na każdym zdjęciu wygląda Pan mądrze, przystojnie, jak prawdziwy zabrzański mąż stanu.
Żbikowski ma na zdjęciu zatroskaną minę i my to rozumiemy. Zapewne martwi się losem swojej małej ojczyzny, którą od lat rządzą kobiety. Próbował w ostatnich wyborach zburzyć ten matriarchat, ale zajął trzecie miejsce. Dla prawdziwego faceta to cios wizerunkowy, ale nawet taką sytuację można politycznie wykorzystać. Żbikowski zyskał status wiecznego opozycjonisty, a część wyborców lubi takich. Najpierw był krytykiem, a czasami wręcz wrogiem Małgorzaty Mańki-Szulik. Tak na logikę Żbikowski powinien stać się sojusznikiem Agnieszki Rupniewskiej, która rządzi inaczej i opiera się na zupełnie innych priorytetach, niż jej poprzedniczka. Ale „Żbiku” znów grymasi. Czy ktoś jest mu w stanie dogodzić? BLF
fot. BIP Urzędu Miejskiego w Zabrzu