Radny Kamil Żbikowski rozgrzał zabrzańskie portale propozycją obniżenia diet radnym. Część komentatorów jest zachwycona, inni się śmieją widząc w tym tani populizm i rozpaczliwą chęć przypodobania się wyborcom.
Jest też haczyk. Najwięcej mają oberwać po kieszeni funkcyjni radni, a Żbikowski w żadnej komisji nie jest przewodniczącym ani zastępcą.
Żbikowski uzasadnia swój pomysł troską o finanse miasta, choć niejeden psychoterapeuta dostrzegłby w tym drugie dno. Ten wciąż młody, ambitny radny jakoś nie cieszy się szczególnym uznaniem swoich koleżanek i kolegów, bo w żadnej komisji nie jest przewodniczącym, ani nawet zastępcą. W sumie szkoda, bo ponoszenie jakieś, nawet małej odpowiedzialności, uczy szacunku do pracy, innych ludzi i siebie samego.
Jak we wszystkich samorządach także w Zabrzu funkcyjni radni dostają wyższe uposażenie. Jest to logiczne i sprawiedliwe, ponieważ w każdej firmie, urzędzie czy instytucji obowiązuje prosta zasada – im większa odpowiedzialność tym większa kasa. Jako szeregowy radny Żbikowski nie może liczyć na dodatkowe pieniądze, ale wpadł na pomysł jak je odebrać innym. Nawet jeśli nie takie są jego intencje, tak to wygląda. Żbikowski chce odebrać wszystkim radnym 25 proc. diety, ale dodatki wynikające z funkcji mają być obcięte aż o 90. proc.
Pomysł zabierania kasy zawsze trafi na podatny grunt, choć jest to broń obosieczna, która rzekomą troskę o finanse miasta łatwo może zamienić w tani populizm albo wręcz groteskę. Można sobie wyobrazić, że jakiś radny pozazdrości Żbikowskiemu internetowej popularności i przebije go postulatem obcięcia diet o połowę i skasowania dodatków. W tej licytacji nie ma granic. Co jakiś czas wraca dyskusja, czy radni w ogóle powinni otrzymywać diety, bo przecież powinni się kierować tylko szlachetnymi pobudkami i dobrem miasta, a nie tak trywialną zachętą jak pieniądze. Dlaczego Zabrze ma nie przetrzeć szlaku? Niech radni radzą za darmo! A na koniec rzucamy pomysł, który samego Żbikowskiego powali na kolana. Naszym zdaniem, zasiadanie w Radzie Miasta jest tak wielkim zaszczytem i przywilejem, że radni powinni słono płacić za prawo zasiadania w tym prestiżowym gronie. Dlaczego Zabrze nie może stać się pierwszym miastem w Polsce, które nie dopłaca, a zarabia na radnych?